Polskie góry intrygują o każdej porze roku. Zima przenosi nas w baśniową krainę rodem z Narnii, wiosną przyroda budzi się do życia, słońce latem rozgrzewa górskie hale do czerwoności, zaś jesień koloruje wszystko na swojej drodze, tworząc spektakularne pejzaże. Cztery pory roku dają nam całkowicie odmienne i wyjątkowe doznania, a pokazanie zmian zachodzących w rejonach górskich w poszczególnych sezonach.
O każdej porze roku wyruszę do jednego z turystycznych regionów, mieszczących się w granicach województwa śląskiego, by zrealizować cztery piesze wycieczki. Poszukiwanie zmian w przyrodzie stanie się dla mnie pretekstem do zwiedzenia nowym miejsc i szlaków. A jak wiadomo, każdy pretekst, by ruszyć w góry jest dobry.
Przygodę zaczynamy od wiosny i Beskidu Małego. Przyznam, że naczekałam się na ten wyjazd, gdyż zima długo nie chciała ustąpić miejsca. W końcu jednak wiosna przyszła, przynosząc ze sobą wszystkie atrybuty. Wędrówki o tej porze należą do najprzyjemniejszych z wielu względów: dzień pomieści wszystkie plany, słońce coraz mocniej przygrzewa, choć powietrze nadal jest rześkie, wyższe góry bielą się na dalekim horyzoncie, kontrastując z soczystą zielenią, a na szlakach panuje względny spokój. Wszystko kwitnie, ptaszki ćwierkają, więc i my, także wybudzamy się z zimowego letargu.
Nazwa Beskidu Małego może sugerować, iż wycieczki w tym regionie będą wyjątkowo lekkie i niewymagające wysiłku. I choć żaden szczyt nie przekracza 1000 m n.p.m., to w rzeczywistości Beskid Mały poprzecinany jest głębokimi dolinami, więc zbocza gór bywają po prostu strome. Innymi słowy – tutaj też można się zmęczyć. Największym atutem regionu jest oczywiście woda, którą tutaj sprytnie ujarzmiono, budując na wartkiej górskiej rzece aż 3 zapory: w Tresnej, Porąbce i Czańcu. W wyniku spiętrzenia wody utworzyły się sztuczne jeziora: Żywieckie, Międzybrodzkie oraz Czanieckie – ku uciesze i mieszkańców i turystów. Połączenie gór i jezior jest nie tylko szalenie atrakcyjne i miłe dla oka, ale przede wszystkim daje mnóstwo możliwości na aktywne spędzanie czasu.
Przełomowy odcinek Soły rozdziela Beskid Mały na dwie części:
Spośród czterech tras dwie znajdują się w zachodniej części, zaś dwie w Górach Zasolskich, jednakże wszystkie pokazują ciekawe miejsca w Beskidzie Małym. Pod względem technicznym są to szlaki łatwe, o zróżnicowanej nawierzchni. Trzeba przygotować się zarówno na kamieniste ścieżki, drogi leśne, jak i odcinki poprowadzone asfaltem. Ze względu na krótki dystans, dwie pierwsze wycieczki nadadzą się dla początkujących piechurów, natomiast dwie ostatnie wymagają już zdecydowanie pewniejszej kondycji.
Poniżej szczegółowy przewodnik.
Hrobacza Łąka (828 m n.p.m.) to niewysoki szczyt, jak na Beskid Mały przystało, przez który przebiega czerwono znakowany Mały Szlak Beskidzki. Na szczycie znajduje się potężny 35-metrowy Krzyż Trzeciego Tysiąclecia oraz niewielka platforma widokowa, z której podziwiać możemy Bielsko-Białą oraz Kozy – największą pod względem ludności wieś w Polsce. Tuż pod szczytem znajduje się schronisko należące niegdyś do PTTK, a obecnie prywatny przybytek pełniący funkcję domu turystyczno-rekolekcyjnego. W 2017 w budynku wybuchł pożarł, jednakże szybko udało się zebrać fundusze na odbudowę i schronisko znowu może przyjmować turystów.
Największym atutem tego miejsca jest niewielka polana z niesamowitym widokiem na charakterystyczną Górę Żar, Królową Beskidów – Babią Górę, a przy ładnej pogodzie dostrzec można Turbacz oraz Tatry. Ogólnodostępna wiata oraz wydzielone grillowisko sprzyjają dłuższemu pobytowi w tym miejscu. Hrobacza Łąka jest dość popularnym celem wycieczek, zwłaszcza dla okolicznych mieszkańców, dlatego warto wybrać się tutaj poza weekendem.
Wiele osób rusza na Hrobaczą Łakę wprost z Bielska-Białej, dlatego przekornie zaproponuję krótką pętlę od strony doliny rzeki Soły. Wycieczkę zaczynamy w Żarnówce Małej, która stanowi część Międzybrodzia Bialskiego. Można przyjechać tu autobusem z Bielska Białej bądź własnym autem, które najlepiej zostawić na bezpłatnym parkingu przy Zaporze w Porąbce. Ta imponująca konstrukcja powstała w celu ujarzmienia wartkiej rzeki i zapobiegania katastrofalnym powodziom, jakie nawiedzały ten region. Licząca 260 m długości oraz ponad 37 m wysokości zapora została zaprojektowana m.in. przez Gabriela Narutowicza, późniejszego prezydenta RP. Z korony zapory rozciąga się interesująca panorama na malownicze Jezioro Międzybrodzkie.
Węzeł szlaków znajduje się Żarnówce Małej (320 m n.p.m.) tuż przy zaporze. Wybieramy czerwony szlak, który z początku wiedzie wzdłuż drogi, lecz po chwili skręca na północ i od razu wkracza do lasu. Przed nami solidne podejście zboczem Zasolnicy na grzbiet Bujakowskiego Gronia. Trawersujemy zalesiony wierzchołek i już znacznie łagodniejszą ścieżką osiągamy szczyt Hrobaczej Łąki. Co ciekawe, na wzgórzu Kopiec, u stóp północno-wschodniego zbocza Bujakowskiego Gronia, można odnaleźć pozostałości średniowiecznego zamku Wołek. Strażnica strzegła ziemi oświęcimskiej oraz drogi na Węgry. Wróćmy na Hrobaczą Łąkę, która okazała się być miejscem o wiele bardziej przyjemnym i widokowym, niżby to wynikało z internetowych opisów. Wiosną jeszcze nie ma tu tłumów, więc bez przeszkód można zająć jedną z ławek na polanie i rozkoszować się widokiem na Tatry oraz okalające je beskidzkie pasma.
Aby domknąć pętlę z Hrobaczej Łąki należy zejść przez Żarnówkę Dużą szlakiem żółtym. Z początku wiedzie on starym asfaltem, takim w formie szczątkowej i na totalnym wykończeniu, nadającym się już tylko dla aut terenowych. Gładka nawierzchnia zaczyna się jakieś 2 kilometry poniżej szczytu – jest to ulica Alojzego Koniora, stanowiąca drogę dojazdową do schroniska. Na granicy starego i nowego asfaltu znajduje się kapliczka oraz dziki parking (dosłownie na kilka aut), wykorzystywany przez turystów. I to jest godna propozycja dla rodzin z małymi dziećmi bądź dla fotografów, chcących zdążyć na wschód tudzież zachód słońca. Na zejście szosą trzeba przeznaczyć godzinę z hakiem i ze względu na fantastyczny widok na Jezioro Międzybrodzkie nie będzie to czas stracony. Choć sama nie lubię maszerować asfaltem, to wędrówka przez górskie osiedla i podpatrywanie życia mieszkańców jest moim małym fetyszem. I tylko ostatni odcinek o długości 1 km jest doprawdy upierdliwy – trzeba niestety przemaszerować wąskim poboczem ruchliwej drogi do Zapory w Porąbce. Tuż pod koniec wycieczki warto zwrócić uwagę na Żarnówkę Małą – na potoku utworzono sztuczny próg, tworzący niewielką kaskadę. Całkiem fotogeniczne i przyjemne miejsce.
TRASA: Czernichów – Czupel – Schronisko na Magurce – Pod Sokołówką – Międzybrodzie Bialskie
SZLAKI: niebieski, żółty
CZAS: 5 h (średni czas przejścia bez odpoczynków)
DYSTANS: 15 km
SUMA PODEJŚĆ: 700 m
SUMA ZEJŚĆ: 700 m
Ze wszystkich przedstawionych w tym wpisie wycieczek, będzie to najmniej widokowa propozycja. Nie oznacza to, że totalnie zabraknie beskidzkich pejzaży, co to to nie! Po prostu wędrując długim grzbietowym odcinkiem pomiędzy Czuplem a Magurką, chciałoby się być zaatakowanym dookolną i nieskrępowaną niczym panoramą, przystającą do najwyższych partii Beskidu Małego. W rzeczywistości widoków trzeba dopatrywać się w prześwitach między drzewami, a na rozpoznanie czekają nie byle jakie góry: szczyty Beskidu Śląskiego (w tym Skrzyczne), Babia Góra, Pilsko oraz reszta ferajny z Beskidu Żywieckiego, Mała Fatra, a przy dobrej widoczności także Tatry. Nie zawsze wszystko musi być podane na tacy!
Naszym celem jest najwyższy szczyt Beskidu Małego – Czupel (933 m n.p.m.). Jego nazwa, tak często spotykana w Beskidach, oznacza po prostu górę o ostrym wierzchołku. Innymi słowy: tu będziesz srogo zapierniczać i nabierać szacunku do często lekceważonego (z racji nazwy) Beskidu Małego.
Przez wierzchołek Czupla prowadzi tylko jeden szlak – niebieski, jednakże na pobliskiej Magurce znajduje się potężny węzeł szlaków, umożliwiający stworzenie naprawdę wielu wariantów wycieczek. Bardziej popularne szlaki zaczynają się od północy i zachodu, czyli tak naprawdę od strony Bielska-Białej wraz z przyległościami, dlatego też zdecydowałam się zdobyć Czupel od strony doliny Soły.
Wędrówkę zaczynamy Czernichowie przy Urzędzie Gminy, lecz zanim ruszymy na szlak, warto rozejrzeć się po miejscowości. W samym centrum, tuż przy charakterystycznej niebieskiej kładce nad Sołą, znajduje się spory parking. Na północ od niego odnajdziemy zabytkową kaplicę z XVIII wieku z drewnianą dzwonnicą loretańską, na południu zaś zlokalizowana jest Zapora Tresna. Z jej korony rozpościera się widok na Jezioro Międzybrodzkie oraz gniazdo Pilska i Romanki, naprzeciwko zaś możemy zobaczyć charakterystyczną sylwetkę Góry Żar.
Niebieski szlak prowadzi nas wzdłuż ulicy Turystycznej – z jej górnej partii świetnie prezentuje się dolina Soły, przysiółek Kremple oraz górujący w tle masyw Pilska. Do pokonania mamy 600 metrów przewyższenia na odcinku 4 km, co jest forsowne, ale też nie powinno zająć więcej czasu niż 2-3 godziny. Na małe wytchnienie można liczyć pod szczytem Rogacza – tam znajduje się ławka, źródło wody, a także całkiem przyjemne widoki. Dalej ścieżka łagodnieje i w ciągu niespełna pół godziny wyprowadza na Czupel, zaliczany do Korony Gór Polski. Szczyt jest zalesiony, ale kilka ławek i stolików zachęca do dłuższego odpoczynku.
Po zejściu z Czupla, kontynuujemy wędrówkę niebieskim szlakiem. Wiedzie on szeroką, niemal płaską drogą grzbietową aż do rozległej hali na Magurce Wilkowickiej (909 m n.p.m.), na której usytuowane jest schronisko PTTK. Solidny, kamienny budynek został zbudowany na początku XX wieku przez niemiecką organizację turystyczną „Beskiden-Verein”, po II wojnie przeszedł w polskie ręce. Z rejonu schroniska można oglądać szczyty Beskidu Śląskiego, Żywieckiego oraz Małą Fatrę. A kiedy już nasycimy oczy beskidzkimi pejzażami, to warto zajrzeć do schroniskowego menu, gdzie uwagę zwraca żebroczka – śląska zapiekanka ziemniaczana, podana z boczkiem i cebulką.
W okolicy znajduje się warta uwagi ciekawostka, a mianowicie Wietrzna Dziura, przez innych nazywana Smoczą Jamą. Otwór jaskini znajduje się w skalnym zagłębieniu i wygląda dosłownie jak dziura w ziemi. Wbrew pozorom, zwiedzanie głównego ciągu jaskini jest łatwe – wystarczy przecisnąć się przez ciasny otwór, który prowadzi do przestronnego korytarza. Wietrzna Dziura zlokalizowana jest mniej więcej w połowie drogi między Czuplem a Magurką, tuż przy czarnym szlaku.
Z Magurki zdecydowałam się na zejście żółtym szlakim do Międzybrodzia Bialskiego, z nadzieją, iż po drodze raczyć się będę widokami na Jezioro Międzybrodzkie. I owszem widoki były, ale ze względu na liczne drzewa niezbyt fotogeniczne. Generalnie ścieżka schodzi poczatkowo kilkoma dużymi zakosami przez wyjątkowo urokliwy las, przekracza kaskadowy strumień zasilający Piekielny Potok i już gospodarczą drogą leśną wyprowadza nas do osiedla Pod Magurką. Niespodziewanie nadziewamy się na niewielki, drewniany domek, bardzo stary, ale też niezwykle urokliwy. I nadal zamieszkały! Uwielbiam odkrywać takie perełki. Wkrótce żółty szlak wychodzi na ulicę Bielską i kieruje się do centrum Międzybrodzia Bialskiego. Po drodze miniemy bacówkę, gdzie można skosztować górskich serków i wędzonej kiełbasy.
Do Czernichowa najłatwiej wrócić autobusem, który kursuje do późnego wieczora, mniej więcej raz na godzinę. Bilet kosztuje 3 zł, a podróż trwa kilka minut. Jeśli ktoś chciałby zdobyć Czupel mniejszym wysiłkiem, powinien zostawić auto na parkingu na Przełęczy Przegibek, skąd jest tylko 350 metrów przewyższenia w drodze na szczyt.
Autor tekstu: Magdalena Machowicz / www.wiecznatulaczka.pl
Artykuł powstał w ramach mikroprojektu pn. ”Transgraniczna marka turystyczna Beskidy” dofinansowanego przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Interreg V-A Republika Czeska – Polska.